CERAMIKA >< PORADY >< LIFESTYLE
Przepis na oryginalną paterę inspirowaną naturą:
- glina (jedno- lub wielokolorowa)
- talerz(posłuży jako wzór do odciśnięcia i miejsce suszenia patery)
- nożyk (w miarę ostry)
- wałek ( w miarę duży)
- podkładka (tekstylna lub drewniana)
- głowa pełna „obrazów” natury lub poradnik ceramika z pięknymi zdjęciami
Moja fascynacja ceramika zaczęła się 4 lata temu od patery ze zdjęcia. Kasia, moja przyjaciółka ze studiów powiedziała mi, że w Domu Kultury w Leśnicy (dzielnica Wrocławia) są prowadzone zajęcia z ceramiki pod okiem absolwentki ASP i że ona na te zajęcia chodzi razem z sąsiadką. Spytała czy nie byłabym zainteresowana dołączeniem do nich co środę o 19.00. No więc byłabym i dołączyłam. Dołączyłam pomimo tego, że musiałam dojeżdżać autem 40 minut stojąc przy okazji w strasznym korku. Dołączyłam, ponieważ musiałam oderwać myśli i działania od dwójki małych dzieci i choć na chwilę zresetować umysł. Jechałam tam niemal zawsze z koszmarnym bólem głowy po całym dniu walki z chłopięcym żywiołem. Wracałam zrelaksowana, uspokojona, wyciszona, spełniona twórczo a jednocześnie naładowana pozytywną energią z lekką głową i planami, które chciałam przekuwać w działania w glinie na kolejnych zajęciach. Sam kontakt z gliną był dla mnie (i nadal jest) cudownym przeżyciem. Czuć pod palcami gładką, aksamitną strukturę i tworzyć z niej wszystko co wpadało do głowy – czułam się jak w raju. Połknęłam bakcyla.
Na pierwszych zajęciach (nieświadoma jeszcze niczego) wertowałam poradnik ceramika z pięknymi zdjęciami. Byłam tą książką zauroczona. Chciałam zrobić jedną z prac, która widniała na zdjęciu. Dwukolorową misę z falbaniastymi zagięciami. Nowoczesną w formie i kolorze. Ta na zdjęciu była biało-niebieska, ceramiczna pięknota. Do dyspozycji miałam jedynie dwa kolory gliny, brązową i szarą (która po wypale staje się kremowa). Nie zraziłam się jednak. Rozwałkowałam kilka jasnych i ciemnych plasterków. Poprzekładałam je, układając w zgrabny stosik. Ścisnęłam mocno wałkiem o podkładkę tak aby choć trochę połączyć je ze sobą. Ułożyłam w poprzek i zaczęłam kroić w plastry. Położyłam gotowe plasterki ciasno jeden obok drugiego i znowu zaczęłam wałkować. Wzory, które powstały (widoczne na zdjęciu) przypominały struktury drewna. Jakby słoje ale rozciągnięte. Stwierdziłam , że w sumie to chyba słaba miska wyjdzie mi z tych słojów. A jak nie miska to może patera. W pracowni wygrzebałam metalową, owalną paterę. Nasza prowadząca, Hania doradziła, żebym ułożyła na paterze coś typu papier lub gazetę i dopiero na to przygotowaną glinę. Miało to zapobiec pęknięciu glinianej patery podczas procesu schnięcia i kurczenia się. I zadziałało. Częściowo odkroiłam fragmenty gliny, które mocno wychodziły poza obrys metalowej patery i zrobiłam dodatkowo dziurkę w prawym dolnym rogu, takie miejsce po drewnianym sęku. Po wyschnięciu Hania wypaliła paterę w pracownianym piecu, a ja pokryłam ją przezroczystym szkliwem z efektem spękań/krakle. Byłam z niej dumna 4 lata temu i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Zdobi moją sypialnię. Oglądam ją codziennie rano gdy wstaję i nie mogę się na nią napatrzeć. Jest piękna. Jest początkiem mojej nowej drogi zawodowej i miejsca w życiu, w którym jestem teraz.
Początek nowej drogi nie była łatwy. Wymagał podjęcia zdecydowanego ruchu na rzecz ceramiki, pozostawiając w tyle wyuczony zawód architekta i doświadczenie oraz uprawnienia zdobyte w tym kierunku w pocie czoła. Nie oznaczało to, że odcięłam się zupełnie od środowiska, w którym pracowałam od kilkunastu lat. Jednak krok po kroku chciałam zbliżać się do upragnionego celu, stworzenia własnej pracowni ceramiki. Dzięki pomocy bliskich znalazłam miejsce, w którym zaczynam swoją nową życiową przygodę. Moja Ciocia, powiedziała mi na otwarciu pracowni, że od teraz już nigdy nie będę pracować, ponieważ moje ukochane hobby stało się moją codziennością a to chyba najlepsze co może się człowiekowi zawodowo przydarzyć. Żyć z tego co kocha się robić i co sprawia człowiekowi ogromną przyjemność.